środa, 17 stycznia 2018

Testujemy...

Cześć wszystkim :)  Dzisiaj chciałabym się bliżej przyjrzeć kilku kosmetykom pielęgnacyjnym, które maiłam okazję wypróbować. Z góry zaznaczam, iż są to tylko moje opinie o danym produkcie, więc, jeśli u mnie się coś nie sprawdziło, nie znaczy to, że tak samo będzie u Ciebie. Każda z nas ma inną skórę, w moim przypadku suchą, wrażliwą i lekko przetłuszczającą w strefie T.
   Pierwszą rzeczą, którą miałam przyjemność wypróbować, to maseczka firmy Marion- Szpinak i pietruszka. Według zapewnień producenta, maseczka ma odżywiać i detoksykować naszą skórę. Szczerze mówiąc byłam do niej nastawiona więcej, niż sceptycznie, (szczególnie, że kupiłam ją w Biedronce za niecałe 3zł) jednakże opakowanie sprawiało miłe wrażenie, przynajmniej mi skojarzyło się z naturą (nie wiem dlaczego:)). Mały minus za otwarcie, niestety bez nożyczek się nie obejdzie. Miłym zaskoczeniem był natomiast zapach. Z jednej strony delikatny, z drugiej odświeżający, bardzo przyjemny i niestety lub na szczęście w ogóle nie przypominający szpinaku . Kolor maseczki był delikatny, pastelowy, zielonkawy. Konsystencja kremowa, średnio gęsta. Tu niestety pora na kolejny minus. Maseczki w opakowaniu jest tak mało, że nie wystarcza nawet na szyję, o dekolcie nie wspominając. Po aplikacji trzeba odczekać standardowe 20 minut. Efekty bardzo miło mnie zaskoczyły. Skóra była mocno nawilżona, gładka, odżywiona. Jeśli chodzi o obiecaną detoksykację, to niestety nie da się jej zmierzyć. Na pewno nie zauważyłam wyrównania kolorytu. Na plus można policzyć również brak podrażnień, czy alergii, które przy mojej wrażliwej skórze mogą się zdarzyć. Ogólnie rzecz ujmując polecam Wam tą maseczkę chociażby ze względu na połączenie niskiej ceny z super nawilżeniem skóry.
  Drugi produkt, który wypróbowałam, to maska w płachcie Holika Holika Awokado. Ponieważ
jestem fanką masek w płachcie, nie mogłam się doczekać, szczególnie, że miałam przyjemność używać innych masek tej firmy. Na wstępie miłe wrażenie zrobiło na mnie łatwe otwarcie (obyło się bez nożyczek:)). Zapach, jak w przypadku większości masek tego typu, nie był zbyt intensywny i całkiem przyjemny.Płachta dobrze nasączona esencją, która miała konsystencję bardziej żelową, niż wodną. Łatwa w aplikacji, esencja nie ściekała z twarzy. Chyba ze względu na gęstość musiałam ją przetrzymać na sobie około 20 minut ( zwykle zajmuje to 10 min). Byłam naprawdę podekscytowana i spodziewałam się super efektów. Niestety, oprócz standardowego nawilżenia (które daje każda maseczka) nie zauważyłam żadnego odżywienia, którego spodziewałam się po awokado. Dodatkowo, nawet po wmasowaniu resztek esencji, na twarzy została nieprzyjemna lepka warstwa. Postanowiłam sprawdzić, czy w ciągu dnia lepkość zniknie (esencji się nie zmywa). Twardo nałożyłam krem BB i poszłam do pracy. Niestety lepkość nie zniknęła do wieczora, ale za to kolor z kremu utrzymywał się bardzo dobrze :).  Ogólnie bardzo się na niej zawiodłam, może dlatego, że spodziewałam się czegoś więcej... w każdym bądź razie znam lepsze maski i ponownie jej nie kupię, chociażby ze względu na utrzymującą się lepkość.
Używałyście kiedyś którejś z tych masek? Dajcie znać w komentarzach, jak sprawdziły się u Was. Pozdrawiam :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz